(https://i.pinimg.com/736x/4f/72/8a/4f728a4fec4a9c96d9af04020dee4bd7.jpg)
Niepiśmienny naczelnik klanu Mati wysłuchał do końca listu odczytanego mu i przetłumaczonego przez miejscowego proboszcza, po czym rzekł:
- Niech ojciec mu powie, że stanie się wedle prośby jego pana.
Nim kapłan skończył mówić, posłaniec, który domyślał się odpowiedzi z tonu górala, wskoczył na koń, machnął czapką na pożegnanie i odjechał. Albańczyk uśmiechnął się nieco i zadął mocno w róg. Nie minęły dwa pacierze, a stali przed nim wszyscy mężczyźni z wioski: sami rośli górale z ludu Gegów, każdy o głowę przewyższający każdego greckiego słabeusza czy toskijskiego kundla.
- Dobra wieść, chłopcy - oznajmił uśmiechnięty naczelnik. - Idziemy na Greków!
Odpowiedział mu gromki okrzyk radości, a przed wieczorem piesi lub jadący na osłach posłańcy zanieśli wiadomość do okolicznych wiosek i do naczelników sąsiednich klanów, z którymi Mati łączyło przymierze.