1133
« dnia: 09 Luty 2019, 14:12:47 »
Na skutek pomyłki nawigatora armada dotarła do wybrzeży afrykańskich na południe od Tunisu w pewnej zatoce nad którą znajodwała się spora oaza z wioską rybacką.
-Trudno. Pomaszerujemy na północ. Obyśmy zdążyli-pomyślał Etokles i rozkazał rozpocząć desant w tym miejscu. Na pozór wszestko wyglądało normalnie, jednak gdy siły bizantyjskie zbliżyły się do plaży z nadbrzeżnych lasów wybiegli wrodzy żołnierze, a kilka ze stodół "zamieniło się" w katapulty.
Rozpoczęło się piekło. W kierunku ludzi poszybowały płonące i po części także wybuchowe strzały, a do okrętów ogień otworzyły katapulty. Te ostatnie strzelały za bardzo celnie. Od pierwszej salwy na skutek zapłonu ognia greckiego w kilkanaście sekund stanęła w płomieniach cała dromona. Od płomieni zajęło się kilka sąsiednich statków w tym flagowiec. Generał w pośpiechu opuścił pokład jednostki razem z większością załogi. Zostawino dla bezpieczeństwa jedynie niewolnych wioślarzy. Nie zszedł na ląd jak pierwej planował, ale zmienił okręt. Ku jego rosnącemu gniewowi ten okręt został trafiony.
-Do diabła! Chyba ktoś kieruje ich ogniem - pomyślał synopczyk schodząc z kolejnej dromony.
Tym czasem liczba Saracenów rosła. Trąby zagrały do odwrotu.
Greccy żołnierze z ulgą rzucili się do bezładnej ucieczki tratując jeden drugiego i samu będąc tratowanym i rozsiekiwanym przez muzułmanów. Jednak gdy dobiegi oni do transportowców zaczęła się jednak rzecz straszna i niespotykana: ludzie zaczęli walczyć między sobą o miejsce na pozostałych jednostkach co powoliło Berberom dotrzeć do trapów galer i zmuszając załogi do ich odcięcia razem z ludźmi stojącymi na nich.
-Zdrada! Bądźcie przeklęci! Zostawiacie nas!-rozległy się krzyki.
Na ich dźwięk Etokles zacisnął pięść, postąpił kilka kroków i wyrwał łuk stojącemu najbliżej łucznikowi. Wymierzył w wyróżniającą się bogactwem stroju postać wojownika muzułmańskie. Niestety chybił i trafił jedynie jednego z towarzyszących mu oficerów. Mimo kolejnej próby generał nie trafił poraz drugi. teraz wogóle.
Tym czasem okręty odbiły od brzegu i kierowały się do wyjścia z zatoki. Wychodząc jednak marynarze spostrzegli że z obu stron ku nim płynie berberyjska flota o liczbie trzykroć przewyższającą pierwotny stan eskorty a więc licząca ponad 40 okrętów wojennych. Pozostałe 11 dromon ustawił o się w szyku bojowym. Bizantyjczycy byli przekonani o swej przewadze dzięki morzliwości użycia ognia. Poszła pierwsza salwa i 13 galer spłoneło. Niestety drugiej salwy dromony nie zdążyły już oddać bowiem wróg gracko i szybko ominął płonące wraki i z dwóch stron zaatakował w pełną siłą i prędkością. Przewaga liczebna, choć teraz mniejsza pozwoliła wygrać starcie wojownikom Allaha kosztem zaledwie trzech statków. Jedynie trzy bizantyjskie statki (w tym falgowiec)wydostały się z matni i wróciły osłaniać transportowce. Ranny generał nie mógł już kierować walką. Pełnie dowodenia przejął kapitan dromony. Kazał naszykować. Kolejną salwę ogniową. Rozochoceni łatwym zwycięstwem hafsydzcy marynarze zbliżali się z okrzykami do główniej floty. Zasyczały miotacze i cztery galery pogrążyły się w płomieniach, ale reszta nieustraszenie podążała w kierunku bizantyjczyków. Najbardziej uszodzony statek bizantyjski padł ofiarą abordażu. Mimo rozpaczliwej pierwszej próby oporu kapitan poddał jednostkę. W końcu walkę musiały podjąć także transportowce. Mimo dwukrotnej przewagi liczebnej były one łatwym celem z powodu ociężałości. Muzułanie wiedzieli że walka wręcz nie wchodzi w grę z powodu obecności wielu żołnierzy. Więdz zostało im tylko taranowanie. W tej walce straty Berberów wyniosły cztety okręty w tym dwa które miały poprostu nieszczęście nadziać się na tarany galer z wojskiem.
Łączne straty hafsydzkie to 26 okrętów i 1500 ludzi, a bizantyjskie to pratycznie cały stan. Dowódca dostał się do niewoli.